Pomimo niedostatków technicznych, jako takiego montażu, nieporadnych zdjęć, chwilami ledwo słyszalnych słów i upiornie hałaśliwej muzyki (na huk Satanowskiemu był ten grzmiący syntezator w serialu o XVII w.) serial wpada w oko. I intryguje. Dziwaczne wymiany zdań, nierówna gra Lindy, który sprawia niekiedy wrażenie półgłówka, postaci z charakterem, zagadka. Choć czytałem pierwowzór, to serial wciąga.